In the German tongue, in the Polish town
Scraped flat by the roller
Of wars, wars, wars.
But the name of the town is common.
Sylvia Plath, Daddy, [w:] Selected poems, Kraków 2004, s. 64.
selfportrait |
Kosowo jest snem ślepego. Katatoniczny blask bijący z okien, cuchnących piachem podwórz, chropowatych fasad domów, które nie znają miejsca ani czasu, ulic poskręcanych jak kiszki, to wszystko spawa ten kraj. Nie kraj – lecz wysepkę – obmurowaną kolczastym drutem, ciągiem barykad, domów z oknami, w których nie można przeglądać się jak w lustrze. Góry, góry, góry, jeziora płytkie jak nasze kałuże i krew, która z nich spływa, nie moja, nie wasza, zupełnie nieznana, a jednak ciągle obecna. W Kosowie słońce kpi sobie z ludzi, zalewając ich żarem upartym; rośliny wyglądają jak kajdany, do których przypięto trupy Serbów.
eagle |
Kule w ścianach przypominają, że niedawno była tu wojna, a wszyscy martwi pukładani byli na ulicach na znak totemu. Cerkwie przypominają drzewa nad przepaścią. Otoczone wojsk szarżą, chronią się przed tubylcami. Jedynie czarne, dwugłowe orły dryfują nad dachami, kracząc nową historię. Nienawiść jest tu tak powszechna jak ścieki, jak broń, którą można dostać niżej się kłaniając.
gold moon |
W tym szaleństwie jest jednak metoda. Wychwycił ją Ismet Jonuzi i trzyma uparcie w objęciach. Wśród rozgrzanych ulic, nieba, co zaraz się nam roztrzaska na głowie, artysta poszukuje odpowiedzi. Każdy nowy element układanki go oddala. Pytań jest wciąż więcej. Warstwią się, chrząkają absurdem niczym astmatyk. Wydaje się, że Jonuzi jest sroką, co kradnie sreberka. Jego rzeźby, sklejone chyba strugą powietrza, tworzą fragmenty materii, które pożera wojna – bronie, odłamy metalu, śrubki, dziwnie powykręcane druty.
untitled |
Po albańsku broń to puszka. Twórczość Jonuziego jest Puszką Pandory, z której wypływają wszystkie nieszczęścia. Ból, cierpienie, spazm wściekłości na siebie samego. Podobno nikt tu nie jest jest odpowiedzialny za tę zbiorową nienawiść; a nad wszystkim czuwał niemy księżyc, złożony z zamków i kluczy. Wydaje się, że to on więzi tych wszystkich ludzi, posklejanych do siebie jak pszczoły.
extra 4 |
selfportrait |
W tej celi, Domie Głuchego, najbardziej jednak skórę oddają drżeniu Autoportrety. Obła głowa z ociekającego metalu w geście bólu, odbiera wszelką nadzieję. Ściekają po niej rdzawe strugi, niezagojone strupy jątrzącej się wiecznie rany. Oczy przysłonięte delikatną łuną, wyłudzają strzępki człowieczeństwa. Czaszka złożona z części czołgu na wątłej szyi – pistoletu, który sam w siebie mierzy – zapiera dech w piersiach. Jeden oddech i monstrum samo do siebie strzeli.
skulptur |
Eagle złożony z luf, jest pasterzem prowadzącym swe owce na rzeź. Czarny orzeł jest godłem przyjaciela, który wyprowadził Kosowo z serbskiego obłędu. Prowadził je przez góry, przez akacjowe lasy, zamieniane teraz na pola golfowe, przez rzeki, które przypominają bardziej pola maków niż spokojne kręte ścieżki. Ismet Jonuzi stoi na barykadzie. W już obcym mieście, gdzie cerkiew w centrum stała się publiczną latryną, kładzie swoje dzieci do snu. But the name of the town is common...
Szymon Bochniarz
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńmam pytanie, na jakiej podstawie autor artykułu na blogu wysunął wnioski dotyczące prac rzeźbiarza. Czy przeprowadził z nim wywiad? Tekst napisany poetycko, jednak zauważalne są w nim błędy merytoryczne. Czy artysta wyraził zgodę na publikowanie tych prac w takim kontekście? Może wysłuchał z nim rozmów po albańsku?