sobota, 1 lutego 2014

Mdłości w galerii

Czasami, patrząc na poczynania twórcze moich znajomych - młodych, zdolnych artystów, którzy albo są jeszcze na studiach artystycznych,  albo są tuż po odebraniu dyplomu, zastanawiam się: Dlaczego nikt nie chce dać im szansy? I zaraz sobie odpowiadam: bo to ryzykowne - udzielić kredytu zaufania takiej czystej karcie, bez wyrobionego nazwiska i setek wystaw na koncie. Dlatego więc wystawa Mdłości w toruńskiej „Wozowni” cieszy podwójnie! Kuratorka Marta Smolińska zaproponowała studentom odważną wizję wystawy, a oni nie tylko nie zawiedli zaufania kuratorki, lecz wraz z nią stworzyli porywający manifest, powiązany nie tylko myślą przewodnią zaczerpniętą z rozważań o bycie Sartre'a, ale też wysokim poziomem estetycznym prac. 
Pośród twórców, którzy prezentowali swoje dzieła w „Wozowni”, pojawiła się też moja znajoma jeszcze z czasów licealnych,Beata Szczepaniak. Podobnie jak większość artystów uczestniczących w Mdłościach, jest ona studentką na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. To właśnie rzeźbę Beaty pod tytułem (Nie)kontrolowane zobaczymy jako pierwszą w przestrzeni galeryjnej- skulona w geście bezsilności  postać na naszych oczach ulega defragmentacji, a niewielkie organiczne fragmenty rozsypane przed tą figurą, zdają się być kolejnymi, autonomicznymi bytami.

 (Nie)kontrolowane fot. Beata Szczepaniak

Kiedy spojrzymy w lewo, zobaczymy kolejną realizację Beaty pod tytułem Pękło. Na topornym rzeźnickim haku zwisa forma, której masa i ukształtowanie przywodzi na myśl żywą istotę, ugodzoną śmiertelnym ciosem. Po podłodze rozlewa się szklista substancja, która dla nas staje się wydzieliną, sączącą się z zadanej rany. Rozpękła forma jest więc tylko kruchą powłoką, która od razu nasuwa skojarzenia z delikatnością ciała oraz z jego rozkładem. 

Pękło fot. Justyna Olszewska
Nieco z tyłu, tuż przy sobie, ukryte są kolejne dwie prace Beaty: Każda inna... oraz  Initum/finis. Obydwie prace łączy wykorzystanie podwójnego ciągu skojarzeniowego- lekkiego i przyjemnego z brudnym i odrzucającym. Te dwuznaczności odwołują się przede wszystkim do zmysłu dotyku; co ciekawe, w pierwszej kolejności zauważamy nęcący ulotny aspekt pracy, a dopiero po chwili uderza w nas jej odpychająca natura. 

fot. Justyna Olszewska
Każda inna...staje się więc z jednej strony niewinną multiplikacją  cząstek soczystego owocu, a z drugiej jest ironicznym komentarzem, dotyczącym przedmiotowego traktowania kobiecego ciała, jego zmienności a jednak powtarzalności,wynikającej z podstawowych procesów życiowych jakimi są między innymi rozwój, rozród i wydalanie.

Każda inna... fot. Beata Szczepaniak
Elegancka czarna gablotka, kryjąca w sobie kolejną pracę Beaty- Initium/finis, również wywołuje w nas bardzo sprzeczne doznania. W otwartej gablocie miękkie obłe formy, rozłożone na białej tkaninie, zapraszają do sprawdzenia dotykiem, jakie właściwie są; kiedy jednak ich brązowy kolor oraz (ponownie) organiczny charakter, nasuną nam skojarzenie z odwiecznym prawem przemiany materii, cofamy rękę krzywiąc się ze wstrętem. 

Initium/finis fot. Justyna Olszewska
Rzeźby Beaty sprowokowały mnie do zadania autorce kilku pytań.

-W „Wozowni” można oglądać kilka twoich prac - jak osadzają się one w ramach kontekstu wystawy?

-Wydaje mi się, że dobrze im tam.

-Jestem na tyle subiektywnym (ze względu na udział) obserwatorem/uczestnikiem tej wystawy, że nie mogę komentować osadzenia moich prac w jej kontekście, gdyż zbyt mocno siedzą one we mnie samej, dlatego też nie mogłabym dokonać celnych spostrzeżeń.

-Na ile ważny jest dla Ciebie tytuł pracy?

-Tytuł jest dla mnie bardzo istotny, gdyż jest pewną wskazówką, tropem jakim podąża odbiorca w rozumieniu danej pracy. Jest to kierunek myślenia, obszar jaki wyznaczam. Chciałabym, aby moje prace były odbierane osobiście, poprzez indywidualną percepcję widza.  Jednak pod moją nieznaczną kontrolą, jaką jest tytuł w odniesieniu do tego, co przedstawia praca. Nie mogę się przez to oprzeć pokusie manipulacji, myślę tutaj o zmianie tytułów moich rzeźb, a także o osadzaniu ich w nieco różnych kontekstach w zależności od wystawy. Wychodzi na to, że jedna rzeźba mogłaby być tak naprawdę kilkoma – balansującymi oczywiście w jakimś spektrum możliwości interpretacyjnych, ale o zmiennych punktach zaczepienia. Myślę, że ambiwalencja i celowa niejednoznaczność moich prac sprzyja takiemu działaniu, w myśl zasady, która stosuję: rzeźba powinna stawiać pytania, budzić wątpliwości a nie dawać gotowe odpowiedzi.

-Jakie możliwości przekazu daje warsztat rzeźbiarza?

-Nieograniczone!
Namacalny kontakt z materią, kształtowanie jej, szukanie formy, koloru, materiału, przezwyciężanie materiału, ale też pokora wobec niego – wszystko to daje  możliwość nadania kształtu czemuś, co istnieje, ale czego nie widać, czemuś co bardziej się czuje niż wie.

-Kim jest młody, polski artysta rzeźbiarz?

-Hmm, obecnie pojęcie „artysta rzeźbiarz” jest bardzo szerokie, więc zależy co rozumiesz przez ten zwrot. Myślę też, że nie można w żaden sposób szufladkować, każdy idzie swoja drogą. Zresztą czym tak naprawdę jest rzeźba?? Nie wiem, to złożona sprawa, kim jest więc rzeźbiarz? Rzeźbiarzem. Człowiekiem.
Przede wszystkim człowiekiem. 
Po prostu człowiekiem.
Człowiekiem.

Oczywiście Mdłości, to nie tylko organiczne rzeźby Beaty- to także popis umiejętności bardzo zdolnych, kreatywnych młodych ludzi: Martyny Pająk, Justyny Olszewskiej, Moniki Mausolf, Urszuli Kluz- Knopek, Katarzyny Giełżyńskiej, Damiana Reniszyna i Marcina Zawickiego. Każde z nich wybrało zupełnie inną technikę i w odmienny sposób dokonało interpretacji pytania o wszystkie aspekty istnienia. Cieszy mnie, że zaprezentowane w „Wozowni” prace przede wszystkim zachwycają, choć też i wywołują dreszczyk obrzydzenia.

Iza Kiełek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ignoranci Kultury i Sztuki

Ignoranci Kultury i Sztuki