"KORESPONDAŻ" we wrocławskim Muzeum Architektury
autor:
Aleksandra Stokowiec
Jest
rok 1986. Na plaży w Normandii ponad 70-letni już wówczas Jiří
Kolář spotyka młodziutką Beatrice Bizot. Nie wiedzą o sobie
właściwie nic, ale on proponuje jej prowadzenie regularnej
korespondencji. Sugestia ta spotyka się z dużym entuzjazmem
dziewczyny. Wkrótce obie skrzynki wypełniać zaczynają się
szeregiem niecodziennych przesyłek. Ta wymiana listów trwa aż do
jesieni 1987 roku. Nie warto jednak generować kolejnych wersji
płomiennego romansu- nieszczęśliwie zawsze będą one całkiem
dalekie od tego, jaki obrót przyjęły sprawy między tymi dwojga.
Jiří
Kolář, ok. 1986
|
W
czasie, kiedy się poznali, Kolář był już uznanym artystą. Za
granicą hołubiono go za niezwykłe kolaże, w kraju zaś- za
niepowtarzalną poezję i dramaty. Wiódł spokojne życie
najbardziej bodaj wpływowego twórcy swojej generacji. Nie
przerywając pracy, przetrwał najpierw niemiecką okupację, a
później rządy komunistyczne (łącznie z dwukrotnym pobytem w
więzieniu). Nawet zakaz publikacji, narzucony na niego w 1970 roku,
a później wygnanie z kraju, nie wpłynęły negatywnie na jego
twórczość. Wraz z jego pobytem poza granicami Czechosłowacji
zaczyna się także właściwa historia „Korespondażu”.
Przez
cały okres swojej tułaczki, Kolář nieprzerwanie odbierał długie,
pełne najlepszych uczuć listy od swojej żony- Beli. Z zawodu była
ona artystą-plastykiem (między styczniem a kwietniem tego roku jej
prace oglądać można było na wystawie retrospektywnej w Londynie).
Już po pierwszych miesiącach prowadzenia korespondencji, Kolář
zauważył jednak, że tkwi w niej także potencjał, dzięki któremu
sporo mogłaby osiągnąć na polu literatury. Regularna wymiana
myśli znacząco pozwoliła jej podszkolić warsztat pisarski i
nabrać większej swobody w ubieraniu uczuć w słowa.
Jiří
Kolář
|
Poznając
Kolářa, Bizot wspomniała o tym, że chciałaby zostać
dziennikarką. Artysta natychmiast zostawił jej swój adres,
proponując, by codziennie wysyłała jeden list, opisując historie
całkiem prozaiczne, często pozbawione znaczenia nawet dla ich
młodziutkiej uczestniczki. On sam nie zobowiązał się odpisać na
jakąkolwiek wiadomość. Już po nadaniu pierwszego listu, Bizot
przekonała się jednak, że nie będzie to korespondencja
jednostronna. Kolář zaczął wysyłać jej małe kolaże- dalece
bardziej osobiste, niż te które tworzył do tej pory. W czasie,
kiedy ona pracowała nad warsztatem pisarskim, on szkolił się w
trudnej sztuce prowadzenia narracji obrazem.
Dla czeskiego artysty kolaż był medium, poprzez które najłatwiej było mu przekazać zbierane codziennie doświadczenia. Nieraz mówił o tym, że technika ta robi z nami dokładnie to, co życie- pewne elementy odbiera, inne zaś dokleja z całkiem nieznanego nam źródła. Zestawiając je ze sobą, tworzy rzeczywistość dziwaczną, ale nadal jedyną w pełni dostępną człowiekowi. Przeświadczenie to musiało dotykać Kolářa szczególnie silnie właśnie na emigracji, gdzie elementy rodzime mieszały się z obcą mu tradycją.
Dla czeskiego artysty kolaż był medium, poprzez które najłatwiej było mu przekazać zbierane codziennie doświadczenia. Nieraz mówił o tym, że technika ta robi z nami dokładnie to, co życie- pewne elementy odbiera, inne zaś dokleja z całkiem nieznanego nam źródła. Zestawiając je ze sobą, tworzy rzeczywistość dziwaczną, ale nadal jedyną w pełni dostępną człowiekowi. Przeświadczenie to musiało dotykać Kolářa szczególnie silnie właśnie na emigracji, gdzie elementy rodzime mieszały się z obcą mu tradycją.
Beatrice Bizot |
Jego
wpływ na młodą Bizot długo pozostawał niezauważony. Ona sama
dopiero po latach zaznaczyła, że ta niecodzienna korespondencja
stała się dla niej swoistego rodzaju punktem zwrotnym. I
rzeczywiście- wystawa „Korespondaż” pokazuje, jak wpływ
doświadczonego artysty zaczynał powoli zostawiać swój ślad. Dla
Bizot okazał się on kierunkowskazem. Zrezygnowała z dziennikarstwa
na rzecz sztuki. W krótkim czasie stała się znakomitą rzeźbiarką.
Na
wystawie, wcześniej eksponowanej w Veletržní
palác w Pradze, teraz zaś w Muzeum Architektury we Wrocławiu,
obejrzeć można ponad 400 kolaży. Każdy wielkości pocztówki, co
dla Kolářa
było dodatkowym wyzwaniem- format ten znacząco ograniczał
repertuar technik, z których mógł korzystać. Dla odbiorcy,
spodziewającego się zobaczyć reprezentatywny zbiór prac tego
niezwykłego Czecha, wystawa może być zatem rozczarowaniem. Z
pewnością jednak zawiedziony nie będzie ten, kto liczy na intymny
kontakt z pracą, wniknięcie w prywatną (a przy tym wciąż
otwartą) przestrzeń wyobraźni artysty i możliwość spojrzenia na
rzeczywistość z zupełnie nowej perspektywy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz