piątek, 9 maja 2014

Na spękanych oknach gromadzi się mgła. Beata Będkowska.



W stronę morza XIII, akryl na płótnie, 80x120 cm   dzięki uprzejmości artystki

Kiedy się obudziłem, słońce było już purpurowe; przeżyłem wówczas coś przedziwnego, jedyną tego rodzaju chwilę w życiu, w której nie wiedziałem kim jestem - byłem z dala od domu w nieznanym mi pokoju taniego hoteliku.

|Jack Kerouack|

Wieczorny spacer, akryl na płótnie, 60x73 cm   dzięki uprzejmości artystki

Malarstwo Beaty Będkowskiej bez dwóch zdań...
1...
2...
...należy do najciekawszych i najbardziej poruszających gatunków uprawianej współcześnie sztuki. Należy do pewnej tendencji, skrajnie romantycznej, która w swojej wymowie kultywuje (d)efekty codzienności. Jest trochę jak poranne słońce, które rozpływa się na waniliowym niebie, a które w napływie dziwnej melancholi, mamy ochotę nabierać łyżeczką, brać do ust i rozkoszować się tą chwilą słodyczy jeszcze przez długi czas. Malarstwo to naiwnie może wydawać się łatwe – cykl

W stronę morza – przypomina roztarty obraz rysowany palcem na plaży, pełen fantazji, który teraz pewnie jest ostoją bursztynu lub wodorostów przyniesionych przez morze. Mamy przed sobą nietypową pocztówkę z wakacji, postaci przemierzających opustoszałe plaże, na których mewy odgrywają swoje teatralne role, gdy zimne podłoże w listopadzie odbiera większości chęć na wojaże. Obrazy te są trochę marzeniem osoby, która w taki wieczór musi dłużej zostać w pracy, przelewając się przez sterty dokumentów. Barwy używane przez artystkę – błękity, szarości, biele i brązy, są oddalone od siatkówki oka jakąś dziwną mgłę i chyba w tym tkwi ich siła. Są one trochę wypalone, jak muszelki znajdowane w listopadzie nad morzem – pełne niedomówień, przypominają bardziej mleczaki sześciolatka schowane pod poduszką niż skarby łapczywe zbierane w letnim sezonie.

bez tytułu, akryl na płótnie, 80x120 cm, 2014   dzięki uprzejmości artystki

bez tytułu, akryl na płótnie, 80x120 cm, 2014   dzięki uprzejmości

Beata Będkowska podjęła się niełatwego tematu. Biorąc na warsztat morskie pejzaże, szybko mogła zapędzić się w kozi róg, gdyż mam wrażenie, że ta tematyka uważana jest obecnie za zbyt obscesową i kojarzona jest z tanimi pejzażystami wciskającymi swoje wątpliwe jakości dzieła niepewnym swego turystom w nadmorskich budkach. Na szczęście malarski kunszt artystki widać gołym okiem. Melancholia zapisana na kartach jej dzieł, pulchny, choć niepewny ruch pędzla, światło przelewające się przez chmury, bardzo przypominają mi malarstwo Williama Turnera. To rozedrganie towarzszące tym małym fiszkom znad morza, napawa mnie dziwnym rodzajem smutku, który zaznaję włócząc się samotnie po zapomnianych wsiach zimą, których jedynym gościem (oczywiście poza mną) jest świstający wiatr. Obrazy te wypracowały chyba z tym wiatrem wspólny mianownik. Swój przeszywający chłód, niosący deszcz i niskie ciśnienie, mogą okazać się zbawieniem dla astmatyka, spragnionego przesiąkniętego jodem powietrza. Jestem jednym z nich. W swoim hoteliku bez klimatyzacji, przed ekranem brzęcącego komputera wyobrażam sobie ptaki, które odgrywają mi nad głową szaloną, lecz cichą pantomimę.

bez tytułu, akryl na płótnie, 80x120 cm, 2014   dzięki uprzejmości artystki

Szymon Bochniarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ignoranci Kultury i Sztuki

Ignoranci Kultury i Sztuki