Bez tytułu, 2006 źródło: niezła-sztuka.blogspot.com |
Co się ze mną dzieje? Zadałem sobie to pytanie kiedy wpatrywałem się jak oczarowany w obrazy Tomasza Tatarczyka. Z jednej strony czułem, że nie mogę się od nich oderwać, z drugiej zaś, im dłużej patrzyłem tym bardziej chciało mi się płakać. Musiałem przerwać, bo straciłbym resztę spokoju. Już nie patrzyłem, ale jeden obraz cały czas nie dawał mi spokoju. Chodziłem przez resztę dnia jak struty. Wiedziałem, że nie ma żadnego logicznego powodu do smutku, jednak nie mogłem sobie z nim poradzić.
Wiedziałem co się za mną działo, choć nie chciałem tego przyznać. Mimo, że minęło dużo czasu, cały czas mam przed oczami widok mojego ukochanego psa. Był ze mną przez dziewięć lat. Do tej pory, gdy o nim pomyślę nie potrafię powstrzymać łez. Obraz Bez tytułu z 2006 r. na nowo przypomniał mi pustkę po Jimmim. Co jest w tym płótnie tak niezwykłego? Sama czarna sylwetka na białym, prawie jednolitym tle. Właśnie to. Tatarczyk ograniczył środki do tego stopnia, że jego pies, był dla mnie w tamtej chwili Jimmym. Wystarczył ułamek sekundy, a ja już byłem przygnębiony i choć był to sadyzm wobec samego siebie, musiałem się w niego gapić, bo zrobiłem rok wcześniej takie samo zdjęcie swojemu przyjacielowi.
Bez tytułu, 2004 źródło: agraart.pl |
Bez tytułu, 2000 źródło: niezla-sztuka.blogspot.com |
Powierzchnia wody zmarszczyła się źródło: niezla-sztuka.blogspot.com |
Dzisiaj przypomniałem sobie o Tatarczyku, który od tamtego czasu za mną chodził. Nie za duży, szczupły, z lekko opadającymi uszkami, ogon wywinięty po skosie jak u małego prosięcia. Mimo, że na obrazie nie ma nic więcej, widzę tam uparcie przyglądające się oczy Jimmiego, który tylko czeka aż rzucę mu patyk i będzie mógł z łoskotem skoczyć w wodę. To przekleństwo jest zasługą zmysłu malarza, który dokładnie wiedział ile pokazać. Gdyby dodał choć jeden szczegół prawdopodobnie nie zużywałbym właśnie kolejnych chusteczek jak histeryk. Siła sugestii, oto czym powinien operować artysta. Potrzeba tak niewiele, żeby zburzyć wewnętrzny spokój człowieka. Bez tytułu 2004, Jimmy zamierza się na falę wody, którą sam zrobił. Podkurcza łapy, wyciąga szyję i hop. Bez tytułu 2000. Co to? Przecież to się rusza, muszę to złapać! Powierzchnia wody zmarszczyła się, a pies dał za wygraną. Zmęczony wychodzi z wody i szybko się otrzepuje. On poszedł, a ja zostałem i płaczę.
Kajetan Giziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz