WYWIAD Z MAŁGORZATĄ IWANOWSKĄ-LUDWIŃSKĄ
AUTOR: Aleksandra Komorowska
Kafeteria
„Struna światła” w toruńskim Dworze Artusa roztacza przyjemny
półmrok wokół. Włączone tu i ówdzie lampy sączą delikatne
światło.
-
Gdyby się wsłuchać w szepty tych ścian, z pewnością
zadźwięczałyby w naszych uszach rytmy Republiki. Jakże oni
wówczas godzinami ćwiczyli z Grzegorzem Ciechowskim – powitała
mnie z uśmiechem Pani Małgorzata Iwanowska – Ludwińska i w jej
niebieskich oczach rozedrgały się figlarne płomyki.
Pani
Małgorzata to przede wszystkim artysta plastyk ( malarstwo
sztalugowe, pastel, rysunek, tusz), ale także członek Związku
Pisarzy Polskich ( utwory poetyckie i prozą). Za całokształt
twórczości otrzymała w 2004 roku Nagrodę Specjalną Ministra
Kultury.
Kilka
dni wcześniej z zaciekawieniem rozpakowywałam zawartość szarego
papieru z dedykacją „ Malowane z myślą o Paniach”. Moim oczom
ukazał się obraz „ Złocisty dzień”. Dzieło namalowane
farbami olejnymi na płótnie o gęstym, drobnym splocie. Jest to
przedstawienie niewielkiej wsi „skąpanej” w żółtopomarańczowym
świetle wschodzącego słońca, domów, które spowite są jeszcze
poranną mgłą. Można tutaj wyróżnić trzy plany. Na pierwszym,
barwy są wyraźne i czyste. Małe, iglaste drzewka oraz ogrodzenie
są namalowane z zachowaniem detalu i utrzymane w stonowanych barwach
– beżu, brązu, czerni oraz ciemnej zieleni na drobnych źdźbłach
trawy. Kolejny plan stanowią dwa domy, kilka wysokich drzew ,
nieliczne krzewy oraz, jak na poprzednim planie, ogrodzenie. Jest to
element, który rytmizuje w pewien sposób tę kompozycję. W tym
fragmencie obrazu pojawiają się dodatkowe odcienie – czerwień
zmieszana z brązem oraz przydymiony kolor pomarańczy. Tym razem
elementy nie mają już tak dokładnie zarysowanego detalu, są
raczej delikatnie rozmazane, co podkreśla tajemniczość oraz
mglistość, która pojawiła się na obrazie. Również w tym
miejscu, po prawej stronie znajduje się podpis autorki. Ostatni plan
to dom oraz kościół z wysoką wieżą. Za tymi obiektami
delikatnie zarysowują się płaskie wzgórza przedstawione z
zatarciem konturów. Całą kompozycję zamykają delikatne, ale
gęste chmury, przez które przebija się jeszcze ostatnia gwiazdka.
Może tak przedstawione chmury chcą zabrać ten ostatni symbol nocy.
Gwiazdę, która nie zdążyła się ukryć przed nadchodzącym
porankiem. Bo gwiazda symbolizuje początek, coś dobrego,
przypomina, że każdy dzień może być piękny, nawet w
najtrudniejszych czasach. Praca utrzymana jest w pogodnych,
harmonijnych i uzupełniających się kolorach pomarańczu, brązu i
żółcieni z delikatnymi pociągnięciami czerni i bieli w
odniesieniu do niektórych elementów. Doskonałym dopełnieniem
„Złocistego dnia” jest duża, gruba i ciemnobrązowa rama, która
dodatkowo wzbogaca odbiór dzieła i podkreśla jego kolorystykę.
-
W latach 70. prowadziłam tu wraz z moim mężem krytykiem sztuki
Jerzym Ludwińskim galerię „Punkt”. Tu także działał teatr
ACC Aleksandra Nalaskowskiego ( profesora pedagogiki UMK) –wspomina
artystka.
Małgorzata
Iwanowska – Ludwińska przez te wszystkie lata wiodła z mężem
piękne, choć bardzo trudne życie cyganerii artystycznej, jeżdżąc
po plenerach oraz „malując”
kolejne
wystawy. Na Jerzym Ludwińskim był bowiem „zapis” – zakaz
pracy. Dopiero po sierpniu ‘ 80 otrzymał pracę w ASP w Poznaniu.
Tak więc dopiero wtedy Ludwińscy uzyskali spokojny byt bez walki o
przetrwanie.
W
1987 roku Małgorzata Iwanowska – Ludwińska zostaje matką, a jej
prace są w wielu kolekcjach m.in. duży zestaw obrazów w Muzeum
Okręgowym w Toruniu, w kolekcji galerii Wozownia, Centrum Sztuki
Teatru Studio w Warszawie oraz CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie.
Piękny
czas przerywa dramat, w 2000 roku umiera Jerzy Ludwiński, a ku Jego
czci Pani Małgorzata maluje wystawę 30 prac „ Obrazy dla Jurka”
eksponowaną w 2002 roku w Galerii Wozownia w Toruniu i Galerii
Arsenał w Poznaniu.
Wspomnieniowa
książka „Jurek – szkice do portretu” zawiera jeden z rysunków
Małgorzaty Iwanowskiej – Ludwińskiej „ Drzewo Fischera”. Jest
to praca wykonana piórkiem i czarnym tuszem. Niewielki obrazek z
niezwykłą tajemnicą, której pewnie nikt nigdy nie pozna.
Przedstawia fragment starego, zaniedbanego cmentarza z kilkoma
drzewami. Mają one niezwykle rozbudowane i poplątane gałęzie, co
można odczytać jako symbol ludzkiego życia, które nie jest
proste. Pojawiają się w nim często trudne sytuacje. Jesteśmy
zmuszenie do podejmowania decyzji i nigdy nie mamy pewności, czy
zrobiliśmy dobrze, czy wybraliśmy właściwą drogę. Dwa spośród
drzew pozbawione są liści. Może ich bark ma związek z
przemijaniem i zbliżaniem się do nieuchronnej śmierci. Zwłaszcza,
że w ich sąsiedztwie wyrasta bujne drzewo, wydostające się z
grobowca. Ono na pewno symbolizuje coś nowego, młodość, może
udowadnia, że jeżeli coś się kończy, to w tym miejscu pojawia
się coś nowego, lub raczej ktoś nowy. Śmierć i narodziny nie są
czymś niezwykłym w naszej egzystencji, jednak cały czas budzą w
ludziach niezwykłe odczucia i zachowania. Bo tak naprawdę nie
jesteśmy w stanie przewidzieć naszych doznań. Jedni przejdą obok
tego dzieła bez reakcji, inni stwierdzą, że jest to „dziwna
praca”, ale są jeszcze ci trzeci, którzy dostrzegą metaforykę i
zastanowią się na swoim życiem. Ci, którzy docenią wszystkie
drobne radości, bo w życiu „ważnych jest kilka tych chwil, tych
na które czekamy” jak śpiewał Marek Grechuta. Można się
jeszcze pokusić o pewne nawiązania tego rysunku do znanej historii
nieszczęśliwej miłości Tristana i Izoldy, kiedy z ich grobów
wyrosły gałęzie głogu i splotły się, by symbolicznie oznajmić
światu, że ich miłość przetrwa wszystko, nawet śmierć.
-
W 2008 roku obchodziła Pani 40-lecie pracy twórczej – stwierdzam,
prowokując Panią Małgosię do wspomnień.
-
Była to duża wystawa retrospektywna na trzech piętrach Domu Muz,
przy ul. Podmurnej w Toruniu. Bywałam laureatką edycji „Dzieło
Roku ZPAP”, ale zaprzestałam udziału w konkursach, pracuję
wyłącznie dla własnej satysfakcji. To jest chyba bardziej
sensowne…
-
Spełniając sugestie męża zaczęła Pani pisać, są to m.in. „
Jurek – szkice do portretu”, „Cień ojca na tle tężni”,
Włóczęga i dziewczyna z Torunia” – przypominam literackie
wydarzenia.
-
Tak, te utwory wierszem i prozą, to jakby słowna ilustracja mojego
życia. Rzeczywiście dorastałam w cieniu ciechocińskich tężni,
gdzie mój ojciec był lekarzem naczelnym kurortu. Jako licealistka,
tworząc swoje pierwsze prace i wędrując po Parku Zdrojowym,
spotkałam przy pracach porządkowych, późniejszego legendarnego
włóczęgę, Edwarda Stachurę. Mimo szarości tamtych dni
przekonywał w jednym ze swoich późniejszych wierszy, że choć „
Człowiek człowiekowi wilkiem! // Lecz ty się nie daj zwilczyć! //
Człowiek człowiekowi bliźnim! // Z bliźnim się możesz
zabliźnić!”. Po chwili Pani Małgosia z uśmiechem dodaje.
-
Ostatni tom wierszy pod tytułem „Artyści”, to moje własne
credo, pewne
podsumowanie drogi twórczej.
W
ramach akcji „ Wagon wolności” organizowanej przez Teatr NN
Brama Grodzka w Lublinie opowiadała o swojej twórczości, o
wolności człowieka, a przede wszystkim o statusie wolnego artysty.