Gdy rozum śni. Skarby kolekcji Sandretto Re Rebaudengo
Szybkim krokiem pokonałam kilkadziesiąt schodów, które dzieliły mnie od tej niezwykłej kolekcji. Zbiory znajdowały się w dwóch salach na pierwszym piętrze w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu. Dowiedziałam się, że wystawa nie ma określonego kierunku zwiedzania. Trochę mnie to zdziwiło. Myślałam, że skoro prezentuje ważne i przełomowe wydarzenia w historii, to chronologia jest tu istotna. Jednak tym razem ważniejsze jest indywidualne tworzenie więzi z pracami. Zauważyłam, iż mimo, że prace są różnorodne i poruszają bogaty wachlarz wątków, to jest w całej kolekcji kilka punktów wspólnych. Można przypuszczać, że Sandretto Re Rebaudengo ustaliła swój klucz tworzenia tego zbioru – nie tylko przełomowe wydarzenia, ale również narastające w tych czasach konflikty, kryzysy społecznie, ekonomiczne i polityczne. Fakty istotne dla każdego z nas.
Zwiedzanie wystawy rozpoczęłam od sali, która zwiodła mnie niezwykle głośnymi trzaskami. Wzbudziły one pewien niepokój, ale również ciekawość. Okazało się, że sprawcą tego zamieszania jest Paul McCarthy i jego praca „Pokój Bum –Bum” z 1992 roku. Instalację stanowił pokój z czterema parami drzwi(które otwierały się i zamykały, i to one dawały tak intrygujący efekt. Po chwili zaczęły się one również obracać. Zdecydowanie to niezwykły początek zwiedzania. Pokój uspokoił mnie, znalazłam w nim rytm i harmonię, której w niespokojnych czasach brakuje, aczkolwiek trzask drzwi i pustka wzbudziły mój lęk. Spowodowały, że w głowie pojawiły się setki obrazów, które widziałam w filmach dokumentalnych dotyczących wydarzeń historycznych. Poza tym sprawiły wrażenie miejsca zbrodni.
Paul McCarthy Pokój Bum-Bum fot. Aro Kucharski
Thomas Hirschhorn, Rodzina Camo fot. Aro Kucharski
Przeszłam do drugiego pomieszczenia i od razu spotkałam dzieło, które zwróciło moją uwagę. Janet Cardiff i George Bures Miller „The Muriel, Lake incydent” z 1999 roku. Pozornie jest to zwykła drewniana skrzynia. Jednak w jej wnętrzu czeka na widza niespodzianka. Wystarczy założyć słuchawki i spojrzeć przez szybkę. Znajdujemy się w zminiaturyzowanej sali kinowej. A tam kilkadziesiąt małych foteli. Wszystkie puste. Na ekranie kinowym, wyświetlany jest film. W roli głównej piękna kobieta o bardzo jasnej karnacji i ciemnych, długich włosach. Wzrok widza przykuwają jej oczy. Zagubione spojrzenie. Wnętrze sali kinowej jest bardzo bogato zdobione. Przez chwilę pozwoliłam sobie na zapomnienie. Słuchałam dźwięków dobiegających ze słuchawek i patrzyłam na zmieniające się obrazy na ekranie. Czułam się jakbym była obecna w środku, ale coś budziło mój niepokój. Pustka. Kobieta, która była zagubiona. Niepewność. Lęk. Ale czyż nie o to chodziło autorom tej pracy? Zdjęłam słuchawki i przeszłam kilka kroków dalej. Oglądałam dzieła innych plastyków. Wszystkie swą niezwykłością zmuszały do zatrzymania się, do refleksji, analizy. Każde zaskakiwało mnie na swój niepowtarzalny sposób.
Janet Cardiff i George Bures Miller, The Muriel, Lake incydent fot. Aro Kucharski
Jeszcze kilka razy zastukałam obcasami w posadzkę i znalazłam się w pokoju, gdzie odtwarzany był film Yang- Beak Lee. Usiadłam na przygotowanej ławeczce i zobaczyłam setki kolorowych kwiatów. Zauważyłam, że każdy z nich porusza się w swoim indywidualnym tempie. Po dłuższej chwili z prawego boku ekranu wydobywa się postać. Z trudnością można dostrzec, kim ona jest, gdyż jej ciało, a właściwie jego zarys, jest pokryty takimi samymi kwiatami jak tło. Mrużąc oczy dostrzegłam, że jest to mężczyzna i na pewno ma plecak, hełm i strój wojskowy. Z boku wyłoniła się kolejna postać. I tak szły już później jedna za drugą. Również tu odnalazłam odwołanie do przemian politycznych. Do momentów w historii, kiedy nie wiadomo było, kto jest kim i o czym można mówić głośno. Można również spojrzeć na to dzieło, jak na obraz zwykłych żołnierzy, którzy są kochającymi ludźmi, ale zmieniają się podczas wojny, gdy widzą ból, śmierć, doświadczają głodu. Gdy na ich oczach umierają bliscy i przyjaciele, stają się zupełnie innymi osobami. Te przygnębiające skojarzenia jednak szybko zostały wyparte z moich myśli przez towarzyszący projekcji dźwięk. Śpiew ptaków, odgłosy przyrody. Miałam wrażenie, jakbym znajdowała się w jakimś sadzie, w piękny, słoneczny, letni dzień.
Yang- Beak Lee, Angel Soldier no.07 fot. Aro Kucharski
Po obejrzeniu tak wielu ciekawych dzieł myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy. Kierowałam się do wyjścia, gdy dostrzegłam po lewej stronie zbiór prac Sergey’a Sapozhnikova i Alberta Pogorelkina, „Halabuda” z roku 2008.
Jest to czternaście prac (fotografii) wiszących w dwóch rzędach. Prace przedstawiają codzienność, zwykłe sytuacje w niezwykły sposób. Przyciągają one moją uwagę, bo pokazują bałagan, ludzi w piżamach, leżących na kanapie, mężczyznę osamotnionego patrzącego gdzieś nie tylko poza kadr, ale również obok widza. Co przykuwa uwagę? Chyba styl fotografii, który jest bardzo tajemniczy, ciekawe kadrowanie, lekki niepokój w pracach i stonowane barwy. To dzieło stało się idealnym zakończeniem mojej wędrówki po historii, choć widzę, że niektóre osoby właśnie z tego miejsca zaczynają swoją przygodę z kolekcją. Jednakże nieokreślony kierunek zwiedzania pozwolił mi na indywidualny odbiór tej wystawy. Zaczęłam od trzasku, wielkiego wydarzenia, przełomu, a skończyłam na prozie życia codziennego. Na pewno dzieła te poruszyły mnie wewnętrznie, zmusiły do wielu przemyśleń, analiz i refleksji. Teraz mogę już spokojnie opuścić Centrum Sztuki Współczesnej. Gdy znalazłam się na zewnątrz uśmiechnęłam się tylko do siebie otwierając czarny parasol. Już wiem, że będę musiała wrócić na tę wystawę jeszcze raz, by zobaczyć, czy po kilku dniach będę mogła spojrzeć jeszcze inaczej na te dzieła. Czy znajdę inne odniesienia, czy wzbudzą one we mnie nowe, nieznane dotąd emocje?
fot. Aro Kucharski
Aleksandra Komorowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz