IGNORANCI W SIECI

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Stanisław Dróżdż Zapomniane/Zapomniany?


fot. własne


     Ostatnio sobie o nim przypomniano. Ja nie mam sobie czego przypominać, bo za krótko żyję, ale bardzo mnie zainteresował. Dlaczego zapomniano i czy ktoś o nim pamiętał? Trudno powiedzieć. Obecnie dostępność do tekstów na temat Pana Dróżdża jest na tyle łatwa, że nie wiem, co czytać najpierw.

     W zeszłym roku byłem na spotkaniu autorskim Małgorzaty Dawidek-Gryglickiej, dotyczącym jej pracy pt. ”Historia tekstu wizualnego Polska po 1967 roku”. Przyszedłem od tak, z czystej ciekawości, co tam mi pani doktor opowie. Mowa była o Andrzeju Partumie. Nie wiedziałem nawet, że praca poświęcona jest w głównej mierze twórczości pierwszego polskiego konkretysty.

     Teraz przygotowuję się do pracy na temat Pawła Susida, malarza posługującego się słowem. Wypożyczyłem z biblioteki rozprawę Pani Dawidek-Gryglickiej poszukując materiałów na jego temat. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że akurat o Susidzie nic autorka nie napisała. Szkoda, bo wydaje mi się on ważnym twórcą. Jest natomiast rozdział na temat Dróżdża na 95 stron, pisanych makiem.

Poezja kokretna

     Co to właściwie jest? Najlepiej chyba określa to nazwa pojęciokształty, której używał Dróżdż. Pojęcia i kształty jednocześnie. Oba składniki są ze sobą nierozerwalnie związane. W moim odczuciu ważne jest, by nie traktować tych realizacji w sposób kategoryzujący, tak jak sygnalizuje to Dawidek-Gryglicka.[1]
Zgadzam się również z tym, że: „Obraz nie może być analizowany z perspektywy lingwistyki i jej językiem, ponieważ pod tym względem jest on odległy od „językowej jednoznaczności.””.[2]

     Od początku intuicyjnie nie postrzegałem tego zjawiska ani pod kątem samego języka, ani samej formy, ponieważ sądziłem, że dzieła poezji konkretnej wymagają jednoczesnego czytania jednego i drugiego. Po lekturze różnych źródeł, okazało się to słuszne. Dzieła Stanisława Dróżdża są to, moim zdaniem, obrazy, ponieważ zaistniały w przestrzeniach instytucji artystycznych, między innymi w Galerii Pod Moną Lisą, Galerii Foksal i Galerii Propaganda. Tam niezależnie od tego czy wystawiony jest np. obraz tekstowy Susida, czy wiersz wizualny Dróżdża, patrzę na obraz, starannie skomponowany przez autora.
Nieważne jest to, kto stworzył dzieło, poeta czy malarz, pierwszy jest OBRAZ.
Dopiero gdy zauważę, że jest przede mną tekst (co ma miejsce ułamek sekundy po zarejestrowaniu wrażenia wzrokowego), zaczynam czytać. Później przechodzę na przemian od obrazu do treści wyrazów.[3]

     Jedną z bardziej rozpoznawalnych realizacji jest między, zaprezentowana po raz pierwszy w Galerii Foksal w Warszawie w1977r. Rekonstrukcja znajduje się obecnie w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie. Wchodząc w jej przestrzeń poczułem siłę, jak to określał Walter Benjamin- aurę dzieła sztuki. Nie jestem jednak nim, więc nie uważam, że wrażenie, które na odbiorcy wywiera praca, odbiera zdolność interpretacyjną, a co za tym idzie, możliwość wartościowania, jakby tego chciała Katarzyna Szeja.[4] Wręcz przeciwnie, moim zdaniem, pozwala docenić utwór i myśl autora, która mu towarzyszyła podczas pracy. Jest to miara, którą stosuję, by sprawdzić jego wagę (przynajmniej dla mnie samego- subiektywną, na jaką mogę się silić jako krytyk). Między zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nie dlatego, że jest proste, czy skomplikowane (w rzeczywistości jest proste w formie i skomplikowane w treści), ale dlatego, że ogarnia odbiorcę całkowicie. Zamyka w swojej przestrzeni i jednocześnie zmusza do refleksji. Nie mam tu na myśli wydumanych frazesów tylko najprostsze rozumienie tego, co dzieło w sobie zawiera. Publikacje typu analitycznego, jak Stanisław Dróżdż 1939-2009 pomagają naprowadzić na interpretacje dorobku artysty, jednak podsuwając do kolejnych prac własne rozwiązania, rozleniwiają odbiorcę. Po co obejrzeć dzieło, spotkać się z nim osobiście, skoro mam wszystko podane na tacy? Wiedząc, że mogę zaburzyć swój odbiór zewnętrzną nadbudową, wolałem poczekać, aż zetknę się oko w oko ze sztuką i nie żałuję.[5]

     Nie o to w sztuce chodzi, żeby ją do końca zrozumieć, tylko o to, żeby ją poczuć, włączyć się, wziąć udział. Niestety wielu tego nie pojmuje, z czego wynikają później nieporozumienia i wielkie polemiki, coraz dalej odchodzące od samego dzieła. Zawsze się cieszę, gdy pojawia się wywiad albo rzeczowa biografia artysty. Są to dokumenty nie tyle do dosłownego odczytania, co do zbadania. Żywa tkanka, którą można analizować pod wieloma kątami, wystrzegając się błędu powtarzania cudzego zdania. Bardzo ważną publikacją pod tym względem jest Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi. Seria rozmów, które przeprowadziła autorka z artystą daje możliwość dalszych badań i dużą ilość informacji z pierwszej ręki, a to moim zdaniem najważniejsze.[6] Dlatego też zachęcam: Odbiorcy sztuki, miejcie swoje zdanie.

     Po śmierci Stanisława Dróżdża posypała się lawina tekstów na jego temat. Cieszę się i nie cieszę. Dobrze, że zainteresowanie wzrosło, ale dlaczego dopiero gdy sam zainteresowany wyzionął ducha? Czy nadal jestem w XIXw., kiedy to Vincent van Gogh nie sprzedał za życia ani jednego obrazu, a rok po zgonie zaczęto sprzedawać jego dzieła za miliony? Najwyraźniej tak, ale nie ma się nad czym zastanawiać. Będą kolejni niedocenieni i kolejni czekający tylko na śmierć artysty, by wzrosły ceny, bo zbiór obrazów się zamyka.



Kajetan Giziński


[1]  Małgorzata Dawidek-Gryglicka, Historia tekstu wizualnego Polska po 1967 roku, s.18.
[2]  Ibidem, s.22.
[3]  Ibidem, s.22, 23, przypis dolny.
[4]  Katarzyna Szeja, Pisać o sztuce – tylko jak? http://www.wiadomosci24.pl/artykul/pisac_o_sztuce_tylko_jak_10026.html (dostęp: 16.12.2013).
[5]  Redakcja Obieg.pl, Stanisław Dróżdż 1939-2009 http://obieg.pl/recenzje/9923 (dostęp: 16.12.2013).
[6]  Małgorzata Dawidek-Gryglicka, Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi http://www.obieg.pl/ksi%C4%85%C5%BCki/26231 (dostęp: 16.12.2013).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz