IGNORANCI W SIECI

sobota, 6 lipca 2013

LIZZY STEWART, SOME STRANGE SIGNIFICANCE

Narracja w obrazie
autor: Aleksandra Stokowiec



Epoka ilustracji Dulaca i antykwarycznych perełek z poszarzałymi okładkami dawno już minęła. Zabiegany świat przestał tęsknić za obrazami pojawiającymi się gdzieś między jedną kartką książki, a kolejną. Zapomniał, którędy do nieistniejących krain, do wspomnień z dzieciństwa, do odległych wzruszeń, które czasem niepostrzeżenie przebiegają przez świadomość, pobudzone tajemniczym impulsem artystycznej fikcji. Lizzy Stewart, młoda brytyjska artystka, zajmująca się przede wszystkim działalnością ilustratorską, zawodowo łączy zakurzone historie z nową estetyką. Pracując głównie w mediach tradycyjnych, zręcznie żongluje konwencjami, oscylując gdzieś na granicy światów onirycznych, pastelowych, przesyconych sentymentem i kreskówkowej formy zaokrąglonych twarzy, rozszalałych linii, dziecięcych zachwytów nad rzeczywistością. Tęsknota łagodnie przenika radość, stare fotografie odżywają za dotknięciem delikatnych barw, powaga arcydzieł współbrzmi z echem dni, kiedy oczarować potrafił sam grzbiet książki, który pod nieśmiałym dotykiem zaczynał szeptać na ucho własne opowieści, zupełnie niezależnie od tego co kryło się na wszytych weń kartkach. Linia skojarzeń, jakie rodzą się w związku z oglądaniem prac Stewart, daje najpełniejszy chyba wyraz temu, w jak dużym stopniu artystka ta potrafi realizować własne postulaty dotyczące komunikacji przez rysunek, dbania o narracyjność obrazów, zdawania relacji z indywidualnych historii. 
Jakimi jednak środkami oddać opowieść zakorzenioną głęboko w ludzkiej świadomości, z jednej strony związaną ze światem materialnym, z drugiej zaś operującą wartościami całkiem od niego oderwanymi? Odwołując się do historii, Stewart dochodzi do wniosku, że to właśnie działania plastyczne najpełniej mogą wyrazić istotę jednostkowego doświadczenia. Artystka słusznie bowiem zauważa, że słowo pisane czy mówione, często już poprzez samą swoją naturę ogranicza możliwość oddawania wrażeń takimi, jakie są. Ogranicza nas limitem określeń, zawiłością struktur gramatycznych, ścisłą zależnością od kultury. O barierach komunikacyjnych, które (paradoksalnie!) tworzy język, można byłoby pisać wiele. W przypadku odniesień do założeń artystycznych Stewart, wystarczy może jednak uświadomić sobie jedną, kluczową jego cechę- nieprzerwaną dążność do konkretyzacji. Chociaż można byłoby to uznać za wartość dodatnią, często to właśnie ona powoduje zacieranie się subtelnych granic między poszczególnymi odcieniami danego wrażenia. W związku z tym, próby możliwie najbardziej wiernego oddania indywidualnych własności doświadczenia, często prowadzą do uzyskania obrazu odczucia uniwersalnego. 

Lizzy Stewart, "Unknown Reflection", 2011


Proces poszukiwania medium, które sprostałoby postawionemu przez Stewart zadaniu, prześledzić można w jej pracy nad wciąż jeszcze nieukończonym projektem- „Some Strange Significance”. Podstawą dla jego stworzenia było zaobserwowanie silnej zależności występującej między podmiotem historii, a jej nośnikiem. Artystka zauważa, że relacja ta szczególnie silnie rysuje się w przypadku drobnych przedmiotów przechowywanych w charakterze pamiątek. Poprzez wiązanie ich z konkretnymi zdarzeniami, miejscami czy osobami, człowiek mimowolnie przelewa w nie swoje wspomnienia, tym samym przekazując im własną historię. Najzwyklejszy obiekt staje się przez to narratorem, który raz daną mu opowieść snuje każdym swoim zagięciem, zadrapaniem, plamką przebarwień. 

Lizzy Stewart, "Look On", 2011

Nie wystarczy jednak samo obcowanie z tym przedmiotem, by możliwe stało się poznanie historii, którą w sobie nosi. Jako ilustratorka, Stewart świetnie zdaje sobie sprawę ze specyfiki języka rzeczy. Wie, że jest to język szczególny, wymagający wyjątkowej wrażliwości od odbiorcy, a przy tym wciąż często niemożliwy do odszyfrowania w oderwaniu od kontekstu obiektywnej opowieści. Na stronie poświęconej projektowi prosi więc każdą osobę, chcącą wesprzeć jej badania, nie tylko o przesłanie zdjęcia przedmiotu, który uznany został za istotny, ale także o udzielenie odpowiedzi na pięć krótkich pytań (Co to za przedmiot? Skąd pochodzi? Jak pojawił się w Twoich zbiorach? Dlaczego jest dla Ciebie ważny? Gdzie go trzymasz?). Między majem a listopadem ubiegłego roku na stronie pojawiło się 19 wpisów. Wśród nich znalazły się historie miłosne, rodzinne legendy, reminiscencje z czasów dzieciństwa. Wszystkie niezwykle sensualne, odnoszące się zwłaszcza do kategorii powiązanych ze zmysłami dotyku i wzroku. Wciąż jednak funkcjonujące poniekąd w oderwaniu od samych przedmiotów. Stewart oba te elementy scala, utrwalając je w serii oszczędnych akwareli. Następnie tworzy cały cykl dotyczący tych osobliwych narracji. Kolejne obrazy przeplata krótkimi cytatami bądź graficznymi zapisami idei, świetnie korespondującymi z tym, co usiłuje przekazać. W ten sposób ostatecznie usuwa bariery komunikacyjne, oferując odbiorcy możliwość obcowania z opowieścią w jej najczystszej, najbardziej jednostkowej formie.
Nie od zawsze jednak Stewart eksperymentowała ze zjawiskiem tak złożonym jak narracja. Punktem wyjścia było igranie z samym światem przedstawionym. W serii obrazów z 2011 roku w centrum jej zainteresowań znalazły się czas i przestrzeń. Poddając obróbce zbiór starych fotografii, artystka usiłowała wskrzesić utrwaloną na nich rzeczywistość. W większości przypadków pracowała na zdjęciach uszkodzonych, nieostrych, uchodzących za bezwartościowe z powodu różnego rodzaju mankamentów. Przy tej okazji dość wyraźnie rysuje się już obsesyjne niemal zainteresowanie Stewart tym, co niewypowiedziane, zatarte, zepchnięte na dalszy plan. Poprzez pokrywanie powierzchni zdjęć warstwą mocno rozcieńczonej farby (najczęściej akrylowej), artystka uwypukla, lub maskuje konkretne wrażenia czy informacje zapisane na fotografii. Zabieg ten porównuje do specyfiki samego zapisywania zdarzeń na kliszy- równie wybiórczego, z jednej strony zarysowującego bowiem obecność przeszłości, z drugiej zaś mocno ograniczającego jej pełne doświadczanie. Podmalowując stare fotografie, Stewart dąży więc do wytworzenia swoistego pomostu, który zdołałby wypełnić wyrwę obecną między samym zapisem wizualnym a doznawaniem. Efekt jest zdumiewający. Liryczne, pastelowe kolory łagodnie wibrują, budząc do życia emocje zakorzenione w samej fotografii. W ich obliczu odbiorca staje się żywym pudłem rezonansowym, czy może wręcz nowym nośnikiem historii, która powoli zaczyna wypełniać go wspomnieniem cudzych wzruszeń. 

Lizzy Stewart, "Some Strange Significance", 2012
Eskalacja wrażeń jednak nie następuje. Forma- niezmiennie oszczędna, minimalistyczna, dążąca do maksymalnej prostoty, powoduje że prace Stewart bronią się przed opatrywaniem ich terminami tak poważnymi jak chociażby „dzieło”. Reprezentują one raczej nurt sztuki współegzystującej z rzeczywistością, dalekiej od prób odrywania od niej odbiorcy. Nie umniejsza to jednak ich wartości. Okazuje się bowiem, że to właśnie ten świat, w którym funkcjonujemy na co dzień jest tym najbardziej literackim. Stewart zdaje się być tego świadoma, jak nikt inny, co swój wyraz znajduje w publikacjach takich jak tworzone przez nią ziny („The Nomads”), krótkie opowiadania graficzne („At 14:42 (everything happens)” z „Cardigan Heart”), czy wpisy na prowadzonym przez nią rysunkowym blogu. Znamienne jest to, że nawet w obrębie internetowego dziennika artystka nie przestaje realizować swoich głównych założeń. Z niezwykłym urokiem własną historię zapisuje skrawkami wrażeń- ich obrazem, treścią i doświadczeniem, które przyniosły. Jej narracja nie domaga się szelestu kołdry i kubka herbaty obok. Nie kojarzy się z wieczorami spędzanymi nad książką, która pozwala przenieść się do baśniowych przestrzeni. To opowieść sama będąca wspomnieniem i najbardziej zdumiewającą krainą. Wizualny znak prowadzący do zachwytu nad pięknym tu i teraz. 
 


Lizzy Stewart, "Some Strange Significance", 2012



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz