IGNORANCI W SIECI

niedziela, 21 lipca 2013

CHRONOTOPOLOGY


Galeria Miejska BWA Bydgoszcz
09.06-06.07 2013
CHRONOTOPOLOGY
START ART
autor: Kajetan Giziński



Zimny podmuch nordyckiego powietrza, głęboki wdech i wkraczamy do tajemniczej krainy. Islandia, kraj europejski, ale bardzo mało znany. Przez swoją lokalizację na odległej od kontynentu wyspie, rozwijała się praktycznie w izolacji, a jedyne zewnętrzne wpływy pochodzą od norweskich i duńskich imigrantów.
Na wystawie w bydgoskim BWA zaprezentowano prace czterech artystów z grupy Start Art:

Anna Eyjolfsdottir
Ragnhildur Stefansdottir
Thordis Alda Sigurdardóttir
Thuridur Sirgurdardottir

Już samo przeczytanie nazwisk autorów jest trudne, a cóż dopiero z ich twórczością(!).
Jak wypowiedzieć się o sztuce, jeśli nie zna się jej uwarunkowań kulturowych? Trzeba być zupełnym ignorantem i z tej pozycji startuję.
Jako absolutny dyletant w temacie mówię: Nie znam się, więc się wypowiem.



 
Prace rozmieszczone są w dużych odległościach od siebie, można je oglądać stojąc daleko od białej (neutralnej, śnieżnej?) ściany, nie rozpraszając wzroku. Działa to korzystnie na odbiór, mimo że trudno zrozumieć treść. Chodząc po sali szukałem części wspólnej, która spoiłaby poszczególne obiekty. Cały czas pojawiało się to samo słowo: natura. Dlaczego? Po pierwsze obrazy przedstawiające zorzę polarną, która jednoznacznie kojarzy się z północą. Malowane wprawnie, choć nie zachwycająco, ujmują to co najważniejsze w pejzażu, czyli klimat. Powierzchnia płócien jest mocno lśniąca, co nadaje głębi mocnym, ale nie neonowym barwom.
Obrazy Thuridur Sirgurdardottir, malowane farbami olejnymi na identycznych płótnach w formacie 50x50cm, przedstawiają w naturalnej wielkości sierść islandzkich koni. Na niemrawym stoliku obok schodów leżały katalogi artystów. Na szczęście było chociaż trochę tekstu po angielsku. Niestety i to nie pomogło.
Nadal jestem ignorantem. 



Zaciekawił mnie jednak krótki fragment, który pozwolę sobie przytoczyć:
„However since we all know what a horse looks like the mind can fill in the gaps.”
To prawda, nie widać konia, a wiemy, że to koń. To za sprawą dobrej techniki malarskiej, która pozwoliła odtworzyć charakter umaszczenia zwierzęcia. Zadanie wymagające i czasochłonne (każdy włos to jedno pociągnięcie pędzla). Wykonanie jest precyzyjne, choć bez przesady, więc widać delikatne przesunięcia lub maźnięcia, które nadają obrazom naturalności (natura nie jest nieskazitelna). Delikatne złote i srebrne refleksy błyszczą nieznacznie, ale dopełniają wrażenia zdrowej sierści.
Krótko mówiąc: dobra robota.
Ale o co chodzi?
Nadal jestem ignorantem.


Obiekty autorstwa Thordis Alda Sigurdardóttir stworzone z drewna, wełny i słoików wypełnionych darami natury, takimi jak soczewica, kawa, czy ziarna zbóż. Jedna, zawierająca książki islandzkich autorów, zwieńczona jest rogami barana.
Interesujące. O co chodzi? Przy delikatnym chociaż wsparciu kuratora, z pewnością bym się dowiedział, lecz brakuje podstawowych informacji. Nawet sprawa autorstwa jest trudna do ustalenia dla osoby nie znającej języka islandzkiego. W każdym miejscu pisownia nazwisk jest inna, a podpisy w BWA były porażająco beznadziejne. Nagryzmolone ołówkiem na ścianie, nie przypominały ani trochę tych z broszurki, czy strony internetowej.
Czyż nie byłoby prościej przykleić zwyczajne tabliczki z informacjami na temat prac? Taka prosta rzecz, a już ignorant mógłby poczuć choć odrobinę satysfakcji ze zrozumienia sensu umieszczenia przedmiotu w galerii.


Do całości nie pasują obiekty Ragnhildur Stefansdottir. Wyraźnie odcinają się od reszty już techniką, ponieważ wykonane są częściowo z tworzyw sztucznych. Drugą sprawą jest temat. Co mają wytknięte języki i przekrój układu pokarmowego wspólnego z Islandią i naturą? Lepiej nie będę się pytał, bo mogę otrzymać odpowiedź, która nie pozwoli mi powstrzymać śmiechu, a nie lubię wyszydzać ludzi. Nadal jestem ignorantem.
Blue Velvet, tytuł pracy poznałem ze strony internetowej artystki. Anna Eyjolfsdottir skumulowała chyba wszystkie islandzkie barany i pojazdy w jednej pracy. Błękit miesza się ze złotem, dając wrażenie luksusu. Może jakaś krytyka kryzysu gospodarczego? Tak, tylko znowu dowiaduję się tego ze źródła pobocznego. Nadal jestem ignorantem.
Nie chcę nim być, ale muszę, bo taka jest wola kuratora.

Tekst reklamujący wystawę:


Członkowie grupy artystycznej Start Art utworzyli i ukształtowali własną ideologię, która bada koncepcję czasu, miejsc i historii w najszerszym możliwym znaczeniu, a także miejsc, gdzie historie są opowiadane, zapamiętywane lub zapominane, a miejsca zapadają w pamięć lub tracą znaczenie. Chronotopology to nieuchwytna, zmieniająca się scena gdzie czas i miejsce przenikają się i przesuwają, nieustannie kształtując naszą kulturę.
Mocno naciągany. „W najszerszym możliwym znaczeniu” znaczy ni mniej ni więcej jak: „Nie wiem co, ale muszę coś napisać”.




Wystawa mogłaby być bardzo interesująca, niestety brakuje dobrych chęci (a może wiedzy). Prace zachęcają do zastanowienia się nad problemem, lecz próżno go szukać, odnaleźć w gąszczu domysłów. Po takiej wystawie przeciętny odbiorca powie:

Co za gówno

Nie rozumiem sztuki współczesnej

To nie dla mnie

Nigdy już nie przyjdę do galerii

Strata czasu


Niestety, bo z tymi samymi pracami mogłaby powstać świetna wystawa, którą chętnie odwiedziliby nawet zagorzali przeciwnicy sztuki. Trzeba tylko podprowadzić widza, zachęcić, dać wskazówkę. Jest to, niestety, mankament większości współczesnych ekspozycji skutecznie zniechęcający zwiedzających.

1 komentarz:

  1. Stety czy niestety tak to w bwa wygląda. Mi się podoba akurat, że opisów najczęściej nie ma, ponieważ wtedy nikt mi nie narzuca żadnej ścieżki myślenia. Mogę coś wziąć do siebie albo nie. Mogę nie zrozumieć tych dzieł, ale w tym niezrozumieniu może być dla mnie coś wartościowego.

    Swoją drogą właśnie w bwa organizowali ostatnio tzw. oprowadzanie alternatywne "Co widzisz gdy nie ziewasz?", więc jakoś tam się tym odbiorem przejmują chyba. Prawda, że człek często przejdzie przez salę i powie: wtf?, wyjdzie i nic nie zapamięta. Ale myślę, że tu akurat opisy niewiele by zmieniły. Bo też w sztuce, wydaje mi się, nie o to chodzi, żeby się wpatrywać w opisy. Ale ze mnie też taka ignorantka, więc co ja tam wiem.

    OdpowiedzUsuń