IGNORANCI W SIECI

czwartek, 16 października 2014

Czeskie spotkania z abstrakcją. Rozmowa z Martinem Balcarem.

Kilka dni temu wybrałam się do Pragi. Było to dla mnie spotkanie nie tylko z wspaniałymi zabytkami architektury dawnej, czy też secesyjną dekoratywnością. Przede wszystkim wyjazd stał się dla mnie okazją do przyjrzenia się bliżej sztuce współczesnej. Wraz z grupą uczestników warsztatów „Młoda krytyka artystyczna w Polsce i w Czechach” organizowanych przez Fundację Galerii Miejskiej we Wrocławiu odwiedziliśmy czeskiego artystę, Martina Balcara. W jego mieszkaniu- atelier rozmawialiśmy o różnicach kulturowych, przewrotach politycznych i o czeskim dowcipie w malarstwie abstrakcyjnym. 
Martin Balcar urodził się w 1957 roku w Pradze. Jego pracownia znajduje się niedaleko jednej z najważniejszych czeskich instytucji promujących sztukę współczesną- DOX Centre for Contemporary Art (polecam zwiedzanie!). Balcar ukończył Wyższą Szkołę Artystyczno- Przemysłową. Artysta zajmuje się głównie malarstwem, ale interesują go też takie dziedziny jak grafika i fotografia. 


Martin Balcar opowiada uczestnikom warsztatów o swoich pracach

Kiedy rozsiedliśmy się wygodnie w niewielkim salonie, który był wprost zagracony ilością obrazów, które poupychane były we wszystkich możliwych miejscach, Balcar zaczął opowiadać o początkach swojej drogi artystycznej. 
Studiowałem w latach 80 tych. To był wyjątkowy czas, czas przemian politycznych, które wpłynęły na zmianę roli artysty w Czechosłowacji. W tamtym czasie twórca nie mógł funkcjonować poza ojczyzną, która była bardziej odizolowana od Zachodu niż Polska. Milos Forman, znany na całym świecie czeski reżyser, po emigracji z kraju, zdawał się być całkowicie u nas zapomniany. 
Zastanawiałam się, patrząc na otaczające mnie obrazy, czy w jego sztuce można odnaleźć wątki polityczne, które stanowiłyby komentarz do czasów, w których przyszło kształcić się Balcarowi. Kiedy zadałam mu to pytanie, uśmiechnął się lekko i powiedział krótko: 
Dla mnie sztuka nie powinna angażować się w politykę. Moje obrazy powstają trochę pod wpływem impulsu, maluje to, co dyktuje mi serce.


Martin Balcar

Zaczęłam przeglądać katalog leżący na stole. Był duży, ręcznie zszywany z powklejanymi zdjęciami prac naszego gospodarza. Każdy z jego obrazów miał jakiś tytuł, więc zapytałam się o ich znaczenie. Po chwili zastanowienia, Martin udzielił odpowiedzi na to pytanie. 
W moim życiu ważne są trzy tematy: wnętrze, krajobraz oraz czasoprzestrzeń. Wiem, że brzmi to banalnie i bardzo ogólnie. Myślę jednak, że każdy wytwarza swój własny obraz świata. W  obrazach staram się złapać komponenty mojego świata, które z ulotnego doznania stają się czymś namacalnym. 


Jego obrazy, małe i duże buzowały kolorami. Przez głowę przebiegła mi troszeczkę zgniła myśl: A jeśli Balcar tak tylko wkręca swoich słuchaczy i tak naprawdę maluje tylko dla zabicia czasu? Bardzo taktownie próbowałam Go o to podpytać. Martin roześmiał się i powiedział:
Doskonale rozumiem twoje obawy. Sam miałem taki dylemat wiele lat temu, kiedy pojechałem do MoMA na wystawę Jaspera Johnsa. Pierwsze z jego prac rzeczywiście były świetne i przyglądałem się im jak zaczarowany. Jednak im więcej sal zwiedziłem, tym rosło we mnie przekonanie, że Johns zapętlił się w swojej sztuce. Wykorzystywał ograne i sprawdzone przez siebie wzory, przygotowane jako inwestycja dla bogatych amerykańskich biznesmenów. Nie wiem, czy tworzenie sprawiało mu jeszcze przyjemność...
Sztuka, którą tworzę jest ważna przede wszystkim dla mnie. Nie czuje potrzeby bycia w jakimś stowarzyszeniu czy grupie, nie mam parcia na sprzedaż i branie udziału w wielu wystawach. Mimo tego jestem spełniony i czuje,że odnalazłem moją drogę twórczą. Obrazy, które maluje nie są komentarzem otaczającego mnie świata, są moim światem.


Wzięłam ze stołu kolejny katalog. Spojrzałam na na tytuł i datę (Mánes 16.4- 3.5. 2004). Poprosiłam Balcara o to, żeby opowiedział coś więcej o technice i o swoich sposobach pracy. 
W latach 80 i 90 tych malowałem obrazy olejne. Można je łatwo poznać spośród tych tutaj, bo mają ciemniejszą i chłodniejszą tonacje. Tamten pod ścianą-wskazał na sporych rozmiarów płótno- jest moim najstarszym z pejzaży, pochodzi z 1984 roku. Próbowałem też łączyć olej z temperami, ale od kiedy mam pracownie w domu, musiałem przestawić się na farby akrylowe. W tej chwili pracuje nad czterema obrazami tworzącymi jeden cykl. Są na górze, w mojej sypialni, którą także traktuje jako pracownie. 
I naprawdę nie kusiło nigdy Pana, żeby skomentować jakoś rzeczywistość? Balcar uśmiechnął się szeroko. 
W latach 90-tych miałem takie zapędy! Mieliśmy wtedy w Czechach boom motoryzacyjny, a miejsc parkingowych było stosunkowo niewiele. Moi zapobiegliwi rodacy zamawiali sobie miejsce parkingowe w sposób, który wydawał mi się wtedy zabawny. Zalewali oponę betonem, w który wstawiali pręt. Każdy sąsiad stosował się do tej niepisanej umowy najmu. Chodziłem pomiędzy blokami i robiłem zdjęcia tym dziwacznym konstrukcjom, a potem je malowałem. Ot, taki obraz czeskiego humoru oraz życzliwości. 


Wychodząc z mieszkania, zobaczyłam wiszący w kuchni niewielkich rozmiarów obraz w jasnych kolorach. Po środku- sylwetka mężczyzny. Artysta zauważył, że się jej przyglądam.
To moja pierwsza „dorosła” praca. Zrobiłem ją jeszcze na studiach. To początek mojej wędrówki przez wnętrza, krajobrazy i czas...

Iza Kiełek

1 komentarz:

  1. zastanawiam się, czy współcześnie abstrakcja może mieć jeszcze wartość, inną niż czysto estetyczna?

    OdpowiedzUsuń